czwartek, 17 marca 2011

Morze słów, ocean milczenia

Autorem artykułu jest Wydawnictwo Zaimek



Wartościowa literatura dla wymagających
"Morze słów, ocean milczenia" - najnowsza powieść Ilony Hruzik to książka o wyjątkowej treści, z akcją niespotykaną dotychczas w literaturze, prawdziwie piękna i wartościowa.
Młoda kobieta wraca z pracy do domu, gdzie czeka na nią ośmioletni syn. Do domu jednak nie dojdzie. Uprowadzona przez znajomych zostaje uwięziona w piwnicy. Jedyną osobą, na pomoc której liczy, jest siostra. Ta jednak ma dla niej wyłącznie bezduszną radę: "Postaraj się szybko umrzeć".
Wydaje się, że ofiara nie ma już żadnej szansy na ocalenie, że czeka ją albo przyszłość w domu publicznym, do którego zostaje sprzedana, albo wyjście, jakim jest odebranie sobie życia. Dziewczyna, odcięta od świata, może tylko raz na kilka dni opuścić piwnicę, przejść do mieszkalnej części domu, by się wykąpać i pozabierać z kuchni jedzenie. Coraz częściej i coraz dłużej rozmawia przy tej okazji z jednym z przestępców, Tomaszem Góreckim.
Tomasz jest młodym, twardym i kpiąco-cynicznym facetem, świetnie w życiu ustawionym, z przeszłością, która jest okryta tytułowym "oceanem milczenia". W miarę upływu czasu pomiędzy Tomem a uwięzioną dochodzi do osobliwej więzi, rodzi się sympatia i nienawiść, raz Górecki chroni ją przed swoimi kolegami, innym razem szarpie za włosy i siłą sprowadza do piwnicy, by mu przypadkiem nie uciekła.
Spędza z dziewczyną coraz więcej czasu, potem robi sobie wymówki o uczucia, których niespodziewanie doświadcza. Chociaż umówili się, żeby wspólnie spędzane chwile traktować jako niezobowiązującą rozrywkę, do głowy Toma wkrada się jakiś cień, jakaś mroczna świadomość, że zabawa staje się kunsztownym oszustwem.
Wyrzuty sumienia Górecki próbuje utopić w alkoholu. Wódką chce wypłukać podły nastrój, łzawe tajemnice. Zupełnie bezskutecznie. Chwilami ma chęć zabić i ofiarę, i siebie - za to, że jest tak wrednym, głupim gnojkiem, że kocha pieniądze i układy, że obawia się kolegów, przyszłości innej niż ta, do której się przyzwyczaił.
Wizyty wspólników to ciągnące sie tygodniami pasmo okrucieństwa i przemocy względem dziewczyny. Żaden z nich nawet się nie domyśla osobliwych relacji, jakie łączą Tomasza z ofiarą. Sympatia, jaką niechcący obdarzył dziewczynę, jest wyłącznie jego sprawą i sam musi się z nią uporać. Czy spełni wstrząsającą prośbę swej ofiary, gdy ta błaga:
" Proszę, zabij mnie, zanim to zrobią twoi koledzy. Oni nie maja litości! "

Pisarstwo Ilony Hruzik jest wyjątkowo dojrzałe. Autorka potrafi ukazać ból zadawany sobie i innym w sposób, w jaki to czynią mistrzowie pióra. Rzeczowy i zwarty styl narracji połączony jest z liryzmem i subtelnością. Czytając 'Morze słów, ocean milczenia' jest się pod wrażeniem tej skali.

---

recenzje książek


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Świat Dysku

Autorem artykułu jest Kazimierz Dolny



Świat dysku to seria książek autorstwa Terrego Pratchetta bawiąca inteligentnym humorem. Przedziwny płaski świat spoczywający na czterech słoniach stojących na wielkim żółwiu A'tuinie, stanowiący krzywe odbicie naszej rzeczywistości.
Świat Dysku to wykreowany przez Terrego Pratchetta płaski świat fantasy, który płynie przez wszechświat spoczywając na czterech słoniach stojących na wielkim żółwiu.
Nie bez powodu jego wygląd odpowiada dawnym wierzeniom, co do kształtu naszej planety. Świat Dysku, bowiem to także nasz świat przedstawiony w krzywym zwierciadle, przedstawiony trzeba przyznać z dużą dawką inteligentnego humoru.

Pierwsze odsłony serii "Kolor Magii" i "Blask fantastyczny" to parodia samego gatunku fantasy - kolejne części poruszają problemy takie jak równouprawnienie, religia, czy kultura masowa.

Pratchett wykreował wiele ciekawych postaci, jedną z najbardziej kultowych jest Kosiarz, czyli Śmierć (wbrew standardowym polskim wyobrażeniom, jest on płci męskiej, o ile można mówić o płci w stosunku do dwumetrowego szkieletu). Mówi on W TEN SPOSÓB... A oto mała próbka:

"- Dzieci to nasza nadzieja na przyszłość.
NIE MA NADZIEI NA PRZYSZŁOŚĆ, oświadczył Śmierć.
- Więc co nas tam czeka?
JA."

W ramach świata dysku wydano jest w Polsce ponad 30 książek, wśród których każdy może znaleźć coś dla siebie (część z nich to wydania około światodyskowe, takie jak sztuka świata dysku, czy nauka świata dysku). Najnowszą odsłoną serii jest Prawda, poruszająca problematykę wolnych mediów.

Terry Pratchett odniósł światowy sukces - jego książki zostały przetłumaczone na 33 języki i sprzedane w ponad 40 milionach egzemplarzy. Zachęcam serdecznie do dołączenia do grona czytelników tego autora.

---

\"To co nazywamy normalnością to tylko krąg światła wokół ogniska..\" - T. Pratchett


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Paulina Simons i jej najlepsze książki

Autorem artykułu jest alina kal



Paulina Simons to Amerykanka rosyjskiego pochodzenia. W wieku 10 lat razem z rodziną wyemigrowała z Leningradu do USA. Zawsze marzyła zostać pisarką. Jej trylogia Jezdziec miedziany, Tatiana i Aleksander oraz Ogród letni biją rekordy na listach światowych bestsellerów. Zapoznaj się z twórczością tej pisarki.
Paulina Simons.

Data i miejsce urodzenia : 1963, Leningrad, Rosja

Wykształcenia : Uniwersytet w Kanzas, nauki poliyczne.

Doświadczenie zawodowe: dziennikarz, pisała dla Financial News Network

Aspiracje: zawsze chciała być pisarką.

Stan cywilny: mężatka

Dzieci : 4

Ulubieni pisarze: John Steinbeck,E. M. Forster, Lew Tolstoj, PJ O'Rourke, C.S. Lewis, G.K. Chesterton.


Paulina Simons (Paulina Handler) urodziła się w Leningradzie, ZRSR, w 1963 roku. Razem z mamą (inzynier) i ojcem (prawnik) oraz wujkiem, ciocią i kuzynem mieszkała w dwupokojowym mieszkaniu. Kiedy miała 5 lat jej ojciec został aresztowany i oskarżony o antykomunistyczną propagandę podczas wejścia radzieckiego wojska do Czech. Rok spęził w więzieniu a potem został zesłany do GUŁAGu na 2 lata. W 1971 został wysłany do Tolmaczewa. Jednak w czasie odsiadywania wyroku Jurij Handler zdołał zrobić jedna rzecz, która dała mu możliwość w przyszłości odmienić swoje życie – on opanował język angielski. W 1973 roku on zwrócił się do rządu Związku Radzieckiego o pozwolenie na wyjazd na pobyt stały do USA. Breżniew dał zgodę. Więc kiedy Paulina miała 10 lat jej rodzina wyemigrowała do USA. Dorastając w Rosji Paulina marzyła zostać pisarką. Jej marzenia musiały poczekać, ponieważ kiedy znalazła się w obcym kraju przede wszystkim musiała poznać nowy język oraz zaaklimatyzować się w zupełnie nowym otoczeniu – przeżyć szok kulturowy.
Po ukończeniu uniwersytetu oraz podjęciu pracy jako dziennikarz czy tłumacz, Paulina napisała swoją pierwszą książkę pod tytułem „Tully”, która została bardzo dobrze przyjęta.
Ostatnia powieść Pauliny to Droga do raju.

Powieści:


Droga do raju

Paulna Simons jest jedną z moich najbardziej ulubionych autorek, stąd też niecierpliwe oczekiwanie jej nowej powieści. „Droga do raju” mnie nie rozczarowała!

To opowieść o podróży,w którą wyruszyły dwie koleżanki tuż po ukończeniu liceum, Shelby i Gina, i która w efekcie je poróżniła. Podróżując po Ameryce zółtym Mustangiem, Shelby w celu odnalezienia matki, która wyjechała przed laty, a Gina aby przywrócic swojego kapryśnego chłopaka, dziewczyny spotykają młoda autostopowiczkę Candy. Przygoda staje się przepełniona aspektami niebezpieczenstwa, przeżyc emocjonalnych oraz prowadzi młode bohaterki do konfrontacji ich stylu i sposobu życia z realiami tego świata.
Czytająć książkę nastaw się na śmiech, łzy, zaskoczenia i nawet sytuacje szokujące. Będziesz poruszony tą opowieścią o przyjazni, życiu i miłości.

Ja bardzo lubię styl w jakim pisze Paulina Simons, sposób w jaki łączy postacie z całą fabułą w jedą całośc. Zostałam całkowicie pochłonięta lekturą, nie byłam w stanie odłożyć ksiązki i jeszcze długo myślałam o bohaterkach po przeczytaniu ostatniej strony powieści.



Tully

Koniec lat siedemdziesiątych na amerykańskiej prowincji. Trzy przyjaciółki stają na progu dorosłego życia. Jennifer i Julie to kochane i rozpieszczane córki bogaczy. Tully - od dzieciństwa w ostrym konflikcie z matką, porzucona przez ojca, pozbawiona wszystkiego, co kojarzy się z domem - jest życiowym rozbitkiem.

Przez pryzmat doświadczeń Tully poznajemy historię wchodzenia w dojrzałe życie, odnajdywania własnej tożsamości, radzenia sobie z bagażem nieszczęśliwych uczuć i tragicznych wydarzeń, mozolnego i dramatycznego zarazem wyzwalania się spod wpływu przeklętej przeszłości.

Jeździec Miedziany

Napisana z rozmachem wielowątkowa powieść przywodząca na myśl "Doktora Żywago" Borysa Pasternaka.

Historia wielkiej namiętności szukającej spełnienia w nieludzkich warunkach systemu totalitarnego. Wojna i miłość, bohaterowie i zdrajcy, fascynujące postaci i ich losy, które zostają w pamięci na długo po przeczytaniu książki.

Jest czerwcowe przedpołudnie 1941 roku. Niemcy atakują Związek Radziecki. Siedemnastoletnia Tania Mietanowa poznaje młodego oficera, Aleksandra Biełowa. Wybucha między nimi żarliwa miłość. Ale nie jest to miłość łatwa. Aleksander musi ukrywać prawdziwą tożsamość. Jest Amerykaninem szntażowanym przez swego podwładnego - jedynego człowieka, który zna jego głęboko skrywaną tejemnicę.

Wojna i blokada Leningradu niszczą w straszliwy sposób dawny świat niczym rozszalała Newa w poemacie Puszkina "Jeździec miedziany". A Aleksander i Tania, jak bohaterowie poematu - Eugeniusz i Parasza - stają się ofiarami żywiołu. Mimo to udaje im się przeżyć chwile pełne miłości i szczęścia. Czy ocaleją, czy zdołają uciec z kraju, nazwanego później "imperium zła"?
Powieść "Jeździec miedziany" zawiera transpozycję myśli Borysa Pasternaka z "Doktora Żywago", głoszącej, że system totalitarny pozbawia jednostkę tego, co dla niej najcenniejsze - prywatności.


Tatiana i Aleksander

Kiedy Tatiana ucieka z wyniszczonego wojną Leningradu, by zacząć nowe życie w Ameryce, ma osiemnaście lat i jest oczekującą dziecka wdową. Jednak duchy przeszłości nie dają jej spokoju. Obsesyjnie dręczy ją przeczucie, że mąż, major Armii Czerwonej Aleksander Biełow, żyje i potrzebuje pomocy...

Tymczasem, w oddalonym o tysiące mil Związku Radzieckim, Aleksander cudem unika egzekucji i zostaje mianowany dowódcą batalionu karnego. Chociaż rekruci mają nikłe szanse na przeżycie, Aleksander postanawia przeprowadzić swoich ludzi przez zrujnowaną wojną Europę. Przedziera się na Zachód w rozpaczliwej próbie ucieczki przed bezwzględną stalinowską machiną śmierci...


Ogród letni

Tatiana i Aleksander przeszli przez największe piekło, jakie rozpętało się w XX wieku. Po latach separacji zrządzeniem losu znaleźli się razem w Ameryce, krainie swoich marzeń. Mają wspaniałego syna, Anthony'ego. Udowodnili sobie nawzajem, że ich miłość jest silniejsza od zła, które zapanowało nad światem... ale są sobie obcy.

W klimacie strachu i nieufności, jaki niesie ze sobą zimna wojna, ratują swoją rodzinę przed rozpadem. Czy w nowym kraju uda im się zbudować nowe życie? Czy potrafią być szczęśliwi?

Opowiedziana z epickim rozmachem powieść zawiera w sobie ładunek potężnych emocji, a rozgrywająca się na trzech kontynentach akcja obejmuje dwie trzecie dwudziestego wieku.



Przepisy Tatiany - zobacz tutaj

Autorka bestsellerów: "Jeździec miedziany", "Tatiana i Aleksander", "Ogród letni", stworzyła jedną z najsłynniejszych par powieściowych. Historia miłości Tatiany Mietanowej i amerykańskiego żołnierza Aleksandra Barringtona podbiła serca czytelników na całym świecie. Czas na ostatni - smakowity - rozdział tej opowieści! Oto prawdziwie epicka książka kucharska: opowiadając dzieciom dzieje swej miłości (i zdradzając nieznane sekrety), Tatiana wspomina posiłki jednoczące rodzinę w czasach wojny i pokoju, chwilach smutku i radości. Możemy posmakować tradycyjnej kuchni rosyjskiej i amerykańskiej. Obok przepisów na bliny i strogonowa znajdziemy tu rady, jak przyrządzić dobry stek czy curry z kurczaka. Zajrzyjmy do kuchni Tatiany... Jest już rok 1969. Ojca nie ma w domu, najstarszy syn przysyła listy z Wietnamu...


Dziewczyna na Times Square - zobacz tutaj

Życie głównej bohaterki, Lily Quinn, płynie spokojnym, monotonnym rytmem. Do czasu, aż zagoszczą w nim dramatyczne wydarzenia: w zagadkowych okolicznościach zaginie jej współlokatorka, u drzwi pojawi się nowojorski policjant Spencer Patrick O'Malley, na jaw wyjdą skrywane rodzinne tajemnice... Życie Lily Quinn odmieni się radykalnie, bo zagadkowy los przyniesie jej chorobę, ale też fortunę, stratę i wielką miłość...

Jedenaście godzin

Didi Wood mieszka w Dallas, jest szczęśliwą mężatką, ma dwie urocze córeczki i właśnie spodziewa się trzeciego dziecka. Pewnego dnia jedzie po zakupy do centrum handlowego, a potem wybiera się z mężem na lunch. Gdy nie zjawia się w restauracji o umówionej porze, zaniepokojony Richard Wood zawiadamia policję. Kolejne ślady wskazują, że Didi została porwana. Do akcji wkracza FBI. Tymczasem w ciągu nadchodzących jedenastu godzin Didi Wood zmuszona jest zmierzyć się z koszmarnym przeznaczeniem, wielokrotnie docierając do granic ludzkiej wytrzymałości.

----------------------------------------------------------------
Otwieramy!
złoty program partnerski
escpartners

Nie zezwalam na zmianę linków!
---

ciekawy świat NOWOŚCI ZE ŚWIATA LITERATURY, ZDROWIA, DOMU I OGRODU, JĘZYKÓW OBCYCH ORAZ INNE CIEKAWE INFORMACJE. Nie zgadzam się na zmiany linków


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Zabójczo śmieszne kryminały Joanny Chmielewskiej

Autorem artykułu jest Piotr Łeszyk



Wydaje się, jakby czas nie imał się tej pani wcale, a jeśli już się ima, to tylko dodaje jej skrzydeł, jadu i pomysłów...

Bez wątpienia jedna z najbardziej płodnych współczesnych polskich pisarek. I nie ma tu nic do rzeczy gatunek literacki, jaki z lubością uprawia. Każde kolejne wydawnictwo szybko trafia na listę bestsellerów i pozostaje na niej wystarczająco długo. Wydaje się, jakby czas nie imał się tej pani wcale, a jeśli już się ima, to tylko dodaje jej skrzydeł, jadu i pomysłów.

Literatura tej pisarki spełnia jedno z podstawowych kryteriów literatury lat PRL-u, które także dzisiaj, w XXI wieku nadal jest dość popularne. A mianowicie – bawiąc uczy, ucząc bawi. To ostatnie może nie w dosłownym sensie, jednak faktem jest, ilu ciekawych rzeczy o historii, społeczeństwie i kulturze, nie tylko narodu polskiego, można się z tych książeczek dowiedzieć.

Joanna Chmielewska, bo o niej od samego początku mowa, swoje pseudokryminały, kryminały w przymrużeniem oka, czy, jak kto woli, komedie kryminalne tworzy już od ponad 40 lat. Całość księgozbioru mogłaby zająć niejedną biblioteczną półkę i to w różnych działach – chociaż w sensie ogólnym należy przecież do jednego gatunku literackiego – tak różnorodne podejście do tematu prezentuje autorka.

Osobiście dzielę twórczość Chmielewskiej na trzy grupy. Dla dzieci, dla podlotków i dla dorosłych. Przy czym grupy docelowe w wielu przypadkach mogą się z dużym powodzeniem przemieszać i każdy znajdzie coś dla siebie. Wśród książek dla dzieci królują oczywiście te traktujące o przygodach rodzeństwa Chabrowiczów - Janeczki i Pawełka. Temat niestety wiele lat temu został przez autorkę zarzucony, co zapewne można wytłumaczyć faktem nieuniknionego dorastania rodzeństwa. Świat przedstawiony w książkach za każdym razem odzwierciedla świat rzeczywisty, stąd też współczesna młodzież może mieć problem z utożsamieniem się z parą głównych bohaterów (dzieci zbierają znaczki, nie przeklinają, nie korzystają z telefonów komórkowych; Janeczka nie wie, co to błyszczyk do ust, a Pawełek od grania w World of Warcraft preferuje zabawę z psem). Również świat przedstawiony mógłby być dla współczesnych dzieciaków nieco szokujący: milicyjne radiowozy, wczasy w ośrodkach pracowniczych (Bałtyk albo Mazury) i cały ten sztafaż peerelowskiej czy świeżo popeerelowskiej rzeczywistości z kolejkami, burczącymi urzędniczkami czy fiatami 125p jest dzisiaj równie nierealny, co średniowieczne turnieje rycerskie czy potop szwedzki. Także z odnalezieniem książek na księgarskich półkach współczesna młodzież mogłaby mieć problem. Tak jak wiele tytułów jest wznawianych, tak bardzo szeroko omija się ponowną reedycję przygód Janeczki i Pawełka. Fakt ten dziwi tym bardziej, że jeśli się nie mylę, sama pani autorka jest współwłaścicielką jedynego wydawnictwa posiadającego prawa autorskie do jej książek, mogłaby więc w ramach umoralniania współczesnej młodzieży cykl traktujący o rodzeństwie Chabrowiczów spróbować wznowić.

Drugim jakby subgatunkiem twórczości pani Joanny jest skromna niestety w swych rozmiarach seria książek traktujących o przygodach dwóch klasowych przyjaciółek - Tereski i Okrętki. A także o perypetiach ich rodzin, bliższych i dalszych, znajomych, sąsiadów. Książki o tych przezabawnych, inteligentnych młodych damach niestety mamy tylko trzy, przy czym "Ślepe szczęście" ostatnia z nich, podzielona jest na trzy różne przygody, które to części początkowo wydane zostały oddzielenie. Aktualnie jednak figurują w wydawnictwie w całości, razem więc mamy trzy książki: "Zwyczajne życie", "Większy kawałek świata" i "Ślepe szczęście". W wypadku tej serii wyraźnie widać, że autorka miała wizję i starała się ją konsekwentnie zrealizować. Co więcej jasno dała do zrozumienia na końcu trzeciej części, że jest to koniec właśnie, pozwalając swoim bohaterkom żyć własnym dorosłym życiem. Te same postaci przewijające się przez wszystkie tomy, oprócz oczywiście głównych bohaterek, sprawiają, że kończąc jedną książkę ma się ochotę sięgnąć od razu po następną. Opowiedziane ze swadą przygody mniej lub bardziej realistyczne bawią do łez czytelnika i sprawiają, że darzy on bohaterów prawdziwą sympatią. I tak jak w przypadku poprzedniej podgrupy, mimo iż wydaje się, że książki mają konkretnego projektowanego odbiorcę – każdy, kto po nie sięgnie, a kocha przygodę, dowcip, ciekawe charaktery - nie zawiedzie się.

Trzecią grupą, którą wyróżniam w twórczości Chmielewskiej są kryminały. Myślę, że nie przesadzę, jeśli stwierdzę, że pani Joanna stworzyła nową jakość kryminału. To nie są "twarde" kryminały w stylu Agathy Christie (chociaż pani Joanna bywa nazywana „polską Agathą Christie”) ani też mroczne historie w stylu chociażby Marka Krajewskiego. Są to raczej lekkie opowieści, których celem przede wszystkim jest zabawić czytelnika.

Trudno jest pisać o kryminałach Chmielewskiej jako całości. Są one bowiem pod różnymi auspicjami pisane. Różnią się chociażby bohaterami. Od najbardziej komicznych (Lesio i jego ekipa) po przewrotne alter ego samej autorki. To też jest swoistą cechą tych książek - czytelnik gubi się w fikcji literackiej, przyjmuje ją jako realistyczną. Dzieje się tak dzięki pierwszoosobowej narracji, wątkach biograficznych wspólnych autorce i bohaterce (np. zawód) a także stałych postaciach drugoplanowych. Mamy więc najbliższą przyjaciółkę bohaterki Joanny czyli Alicję. Mnóstwo bliższych i dalszych przyjaciółek i znajomych, ot chociażby Martusię z Krakowa, plenipotenta pana Tadeusza, policjanta (stopnia nie pomnę) Bieżana itd. itp. Co jest siłą Chmielewskiej to właśnie owa główna bohaterka. Wydawałoby się, że z czasem będzie się coraz trudniej z nią czytelnikowi identyfikować, że nagle staną się to kryminały dla starszych pań - nic bardziej błędnego. Zmienia się bowiem jedynie jej wiek, ale jej charakter pozostaje równie zwariowany jak był wcześniej. Ten sam upór, cięty język, ironia i złośliwość... muszę przyznać, że aż sama się gubię w tym, gdzie kończy się autor a zaczyna postać fikcyjna, mimo, że doskonale znam żelazne zasady, jakimi rządzi się świat przedstawiony i fikcja literacka.

Gdybyśmy zapytali wielbicieli talentu pani Joanny o ulubioną książkę jej autorstwa, dostalibyśmy tyle odpowiedzi, ilu byłoby respondentów. Prawie każdy bowiem w tej literaturze znajduje coś dla siebie, każdy może utożsamić się z inną postacią, inną historią, a tym samym inną książką. Pewnie można by zrobić jakiś ranking ulubionych książek odbiorców, ale tak na prawdę – po co? Najlepsze w tej literaturze jest właśnie to, że jest tak różnorodna i każdy czytelnik może w niej znaleźć coś, co spodoba się tylko jemu. Dla mnie, i wierzę, że nie tylko dla mnie, Joanna Chmielewska jest pierwszorzędną autorką literatury drugorzędnej. Czy może raczej tej lżejszego formatu. Najlepsza w swojej klasie. I mam nadzieję, że jeszcze przez kilka najbliższych lat ucieszy nas wszystkich swoim talentem.

Autor: Ania
---

Tekst pochodzi ze strony www.akademiec.pl. Sprawdź nas!


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

wtorek, 15 marca 2011

Recenzja książki Olivii Goldsmith "Niedobry chłopiec"

Autorem artykułu jest Servisant



Ostatnio złapałem w rękę książkę o takim tytule. Zacząłem ją czytać głównie dlatego, by zobaczyć jak wygląda romans napisany dla kobiet. Po przeczytaniu jej zdziwiłem się, ponieważ to jest dobry poradnik o tym, jak należy się ubierać, jak należy się zachowywać i czego należy nie mówić, by podobać się kobietom.

Wszytko to ukryte zostało w romantycznie kończącej się historii. Szczerze mówiąc spodziewałem się czegoś innego - zmysłowych opisów otoczenia i bohaterów oraz rozbudowanego opisu ich przeżyć. W tej książce autorka ograniczyła je do minimum, skupiając się na fabule.

Jednym z bohatetów jest John - z zawodu informatyk, który całym sercem oddawał się pracy, zaniedbując swoje prywatne życie, w tym relacje z kobietami. Pewnego dnia, po nieudanych randkach w weekend, jego przyjaciółka, Tracy, zaczęła dawać mu lekcje jak ma zmienić się z "niegrzecznego chłopca". Pokazała jak ma się ubierać, jak ma mówić, co ma robić, by nauczył się uwodzić kobiety. Ksiązka została wydana kilka lat przed książką "Gra" Neilla Straussa. Wartość merytoryczna rad jakich udziela Tracy Jonowi, wprawiła mnie w zdumienie. Mógłbym napisać, że ta książka była niedocenionym poradnikiem uwodzenia prosto od kobiety. Rady, które zostały zawarte w książce:

-jest mowa o "błyskotece" - wyróżnianie się jakimś gadżetem, którego najlepiej nie ma żaden inny facet,

-facet ma być niedostępny na każde skinienie kobiety,

-facet ma być nieprzewidywalny,

-kobieta ma otrzymywać niepełne odpowiedzi do jej pytań, po to by utrzymywała ciekawość, "kim jest ten facet?",

-kobiety mają słabość do drani - "złych chłopców" - ponieważ myślą, że są przy nim na tyle wyjątkowe, że mogą go zmienić w lepszego człowieka,

-kobiety nie czują pociągu seksualnego do miłych facetów,

-być atrakcyjnym mężczyzną można się nauczyć,

-faceci jeżdżacy motocyklem są bardziej pociągający dla kobiet, niż jeżdżący rowerem,

-szczerość to podstawa. Kłamstwo ma krótkie nogi, szczególnie w relacji z kobietami,

-najlepiej nigdy nie przepraszaj kobiet, wyjątkiem jest sytuacja, w której Ty zawaliłeś

-kobiety zwracają uwagę na to, jak odnosisz się do matki,

-zazdrość pomiędzy kobietami o faceta, niszczy przyjaźń pomiędzy kobietami,

-jeżeli kobieta nigdy nie poruszała tematów seksualnych z mężczyzną, nie będzie czuła się komfortowo, kiedy rozmowa przejdzie na tematykę seksualną -jeżeli kobiecie powierzysz jakiś sekret, mówiąc, że powiedziałeś ten sekret tylko jej, ona będzie się czuła wyjątkowa.

 

Moim zdaniem książka jest ciekawa. Zachęcam do lektury.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Miłość w Afryce

Autorem artykułu jest SuperJA



Kiedy Christina po raz pierwszy przyleciała do Kenii, zakochała się w Afryce. Nie wiedziała, że za kilka lat zakocha się także w wojowniku jednego z plemion i zostanie tam na stałe...

Kiedy Christina po raz pierwszy przyleciała do Kenii, zakochała się w Afryce. Nie wiedziała, że za kilka lat zakocha się także w wojowniku jednego z plemion i zostanie tam na stałe. Brzmi jak fabuła książki? I tak i nie. Jest to bowiem prawdziwa historia życia Christiny Hachfeld-Tapukai, którą postanowiła spisać w swojej książce „Miłość lwicy”.

Christina jest niemiecką pisarką, która po nagłej śmierci męża, oddała się swojej pasji, jaką od dawna było wszystko związane z Afryką.  „Moja tęsknota za podróżami do Afryki przybrała egzotyczną postać i pozwoliła mi znaleźć odpowiedź na pytanie, jaka jestem. Przerodziła się w historię wielkiej miłości, intrygującą i daleką od powszedniości. Rozpoczęła się pod koniec lat osiemdziesiątych i trwa do dzisiaj” – pisze. Warto poznać tę historię i dać się wciągnąć w afrykański rytm życia, w którym czas płynie inaczej.

 

Miłość w Afryce

Fascynacja Kenią

W pierwszą podróż do Afryki Christina wybrała się ze swoimi synami pod koniec lat osiemdziesiątych. Na początku celem miało być Kongo, ale ostatecznie zdecydowała się na bardziej przyjazną Kenię. Tam, na jednym z folklorystycznych wieczorów w hotelu, poznała Lekaitika – wojownika plemienia Samburu.  „Zaproszona, dwa razy odwiedziłam jego rodzinną wioskę położoną romantycznie w dzikiej górskiej okolicy (…) tymczasem w czasie trzeciej wizyty Lekaitik wyznał mi, że zamierza ożenić się z kobietą z plemiona Samburu a potem także ze mną, biorąc mnie jako drugą żonę (…) czułam się bardzo dotknięta”.  Wtedy pojawił się Lpetati – wojownik z tego samego plemienia – i… zaproponował Christinie małżeństwo – „ Pozwól mi zostać twoim mężem. (…) Kocham cię od dawna – teraz już mogę ci to powiedzieć, bo nie będziesz drugą żoną Lekaitika. Chcę zostać twoim mężem. Chcę się ożenić tylko z tobą”. Christina zgodziła się.

Życie w Afryce

Po trzech miesiącach Christina ponownie przyleciała do Afryki. Lpetati zabrał ją do swojej rodzinnej wioski i wzięli ślub. Piękny ślub, z uroczystymi błogosławieństwami, tańcami; ślub, na który zeszła się cała wioska. I tak zaczęło się życie w Afryce. Christina w zasadzie musiała utrzymywać całą swoją nową rodzinę. Kupiła krowy, kozy, jedzenie. Zwłaszcza w okresie suszy brakowało wszystkiego, bo woda w Afryce jest wszystkim –bez niej krowy nie dadzą mleka, a kury znoszą mniej jajek. To, co nam wydaje się przygodą, dla nich jest ciężkim życiem, ale nie jest tragedią, bo plemię Samburu jest wyjątkowo pogodne. Raz do roku jeździ więc z Lpetatim do stolicy i tam śpiewa w zespole, a jej mąż daje popisy taneczne. Zarobione pieniądze przeznacza na utrzymanie siebie i pozostałych członków plemienia.
   
Zderzenie dwóch kultur
   
Christina została ciepło przyjęta przez rodzinę swojego męża. Ale chociaż często szła na kompromis z Lpetatim, nie można było uniknąć konfliktów, wynikających z różnicy kultur. Kobiety w plemionach afrykańskich poddawane są obrzezaniu, istnieje także poligamia. Żona służy mężowi, prowadzi jego dom i opiekuje się nim. Kobiety pracują znacznie ciężej – wiele prac, jak budowa domu (właściwie lepianki), przypada kobiecie i mężczyzna nie może ingerować w jej obowiązki. Jednak to mężczyźni przewodzą życiu wspólnoty, chronią kobiety i są gotowi bronić swojego plemienia do ostatniej krwi.

Fascynujące są więzi, które łączą małżeństwa – „Związek członków plemienia Samburu opierał się na wzajemnym szacunku i funkcjonowało to całkiem nieźle. (…) Dla młodych dziewcząt tak wykalkulowany związek był jak podjęcie pracy. (…) Przez małżeństwo uzyskiwały formalne prawo do schronienia i utrzymania. Tak, czy inaczej, zamężna kobieta cieszyła się szacunkiem (…) z tego właśnie powodu nawet te pary, którym się nie układało – co raczej zdarzało się rzadko – trwały w małżeństwie. (…) W ciągu wszystkich tych lat nie słyszałam ani jednej kłótni między małżonkami, ani jednej niemiłej uwagi jednego z partnerów na temat drugiego.”

Życie w Afryce jest ciężkie i zarazem fascynujące. Blisko natury, dzikich zwierząt, we wspólnocie, która daje poczucie bezpieczeństwa i oparcie. Tam, gdzie czas płynie wolniej, spokojniej. Ludzie są pogodni, szczęśliwi, żyją w zgodzie z samym sobą. Może to sprawia, że Afryka chociaż z pozoru dzika i niedostępna, fascynuje rzesze wykształconych Europejczyków, którzy dopiero na Czarnym Lądzie zdają sobie sprawę, czego im brakowało w dotychczasowym życiu.

Weronika Surówka

---

fot. photoxpress 

 

www.superja.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Sen o Italii - recenzja książki Doroty Sobolewskiej-Bieleckiej

Autorem artykułu jest Aleksander Sowa



Zanim zacznę muszę jasno wyjaśnić, że trudno mi patrzeć na książkę tylko z punktu widzenia czytelnika, ale to chyba zrozumiałe. Dlatego będę pisać co czuję, a że lepszy ze mnie czytelnik niż pisarz, to tej drugiej naturze należy ufać bardziej. 

 

A krytyk ze mnie już zupełnie żaden, więc ewentualną krytykę trzeba brać z przymrużeniem oka.

Otóż przeczytałem i...

I mam mieszane uczucia. Pierwsze co mi się rzuciło to okładka: jest dość atrakcyjna (choć to kwestia gustu rzecz jasna)  ale muszę przyczepić się do czcionki. Według mnie jest to nieodpowiedni wybór. Taka czcionka jest nieczytelna.  Nie rozumiem też użycia czcionki innej niż Times New Roman, w tekście, co nie znaczy, że ta którą użyto jest zła.

Sprawa zasadnicza to jednak tekst i fabuła.  Otóż sądziłem, że jest to powieść, tymczasem powieść to nie jest. W moim odczuciu są to wspomnienia pomieszane z reportażem. Zatem naturalna konsekwencją wydaje się narracja pierwszoosobowa. Niestety to bardzo trudna forma, co widać – miejscami bowiem czyta się ciężko. Dodatkowym utrudnieniem dla mnie są liczne wtrącenia obcojęzyczne – konkretnie z języka włoskiego. Dla kogoś kto jest zafascynowany językiem włoskim, będzie to dodatkowy atut ale dla mnie to minus. Tak robili też wielcy np. Hemingway z hiszpańskim, i też mnie drażniło, kiedy pewnych sformułowań po prostu nie rozumiałem i musiałem się domyślać.  Uważam, że w wtrącenia z włoskiego powinny być tłumaczone w stopce jako przypis, jeśli są już konieczne (nie są i nie tyle!).   Na koniec przepisy kuchni włoskiej. Nie rozumiem – do czego są one potrzebne? Komu? Książka ze wspomnieniami, reportaż – w porządku. Ale przepisy jak w książce kucharskiej – nie zgadzam się, tym bardziej, że przewodnik kulinarny to nie jest.

To tyle mojego pastwienia się.

Trzeba bowiem jasno powiedzieć sobie, że to wiele z tego co napisałem wcześniej może być dla kogoś innego zaletą. Podkreślam, że dla osób zafascynowanych Włochami, kulturą i językiem tego kraju a także realiami życia emigrantów z Polski, czy też pracowników sezonowych może to być bardzo wartościowa pozycja.  Pewne potknięcia warsztatowe z pewnością będzie rekompensował fakt, że spojrzenie autorski nie jest zmanierowane warsztatem pisarskim a bliżej mu do stylu dziennikarskiego i pewnie dzięki temu, można miejsca i wydarzenia o których autorka pisze odbierać lepiej, bliżej, pełniej.

Podsumowując: książka ta to interesujący reportaż na wyżej wspomniane tematy i każdemu, kto jest zainteresowany prawdą o realiach życia we Włoszech z określonego punktu widzenia z pewnością taka lektura się przyda. Co więcej – dla takich czytelników będzie to bardzo interesująca, a miejscami nawet możliwe że szokująca książka. I tym wszystkim spokojnie ją polecam.

 

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Ildefonso Falcones - Katedra w Barcelonie - hiszpański bestseller ostatnich lat

Autorem artykułu jest Tomek Lirycki



  Ildefonso Falcones stworzył dzieło, które stało się bestsellerem w Hiszpanii. Powieść podbija rynki wielu krajów europejskich.

 

    „Katedra Barcelonie", autorstwa Ildefonso Falconesa, to najpopularniejsza powieść hiszpańska ostatnich lat. W Europie południowej sprzedano kilka milionów egzemplarzy powieści, która niewątpliwie posiada znamiona powieści historycznej, choć można doszukiwać się w „Katedrze... wątków kryminalno-sensacyjnych, tak popularnych gatunków wśród Polaków. Niewątpliwie „Katedra w Barcelonie" jest i powinna pozostać postrzegana jako powieść historyczna, do tego bowiem gatunku najbliżej Falconesowi. Sam autor w posłowiu przyznaje, iż przygotowywał się do napisania swego dzieła przez 5 lat, wgłębiając się w przeszłość Katalonii.

    Należy oddać autorowi drobiazgowość i dokładność w przywoływaniu faktów z historii XIV-wiecznej Barcelony, stolicy Księstwa Katalonii, panującej nad szlakami handlowymi i rozrastającej się ku morzu. To właśnie mieszkańcy jednej z dzielnic Barcelony - Ribery - rozpoczęli budowę katedry Santa Maria Del Mar. Historia budowy jest tłem dla wielowątkowej fabuły powieści.

    „Katedra w Barcelonie" splata wydarzenia historyczne z losami Bernata Estanyola i jego syna Arnaua. Bohater Falconesa - Arnau Estanyol - rozpoczyna życie w Barcelonie jako nic nie znaczący syn zbiegłego chłopa pańszczyźnianego. Ówczesne prawo stanowiło, iż każdy „cudzoziemiec", który przeżyje w Barcelonie 10 lat, po tym okresie uzyskuje obywatelstwo. Lecz jak przeżyć w obcym mieście uciekając przed nietolerancją, inkwizycją i rękami Świętego Oficjum...?

    „Katedra w Barcelonie" jest powieścią wyjątkową pod kilkoma względami. Jest debiutem pisarskim Falconesa, poprzedzonym jednak wieloletnimi przygotowaniami do jej napisania.

    „Katedra w Barcelonie" to „strawna" porcja rzetelnej wiedzy historycznej, znacznie przyjemniejsza w pozyskaniu niż przedzieranie się przez nudne opracowania naukowe.

    Jest i trzeci powód, dla którego sięgam po „Katedrę..." - wersja audio.

    Wyjątkowa interpretacja wybitnego polskiego aktora, nieżyjącego już Zbigniewa Zapasiewicza. „Katedra w Barcelonie" czytana przez Zapasiewicza brzmi niezwykle" przekonująco". Gra tonów i spokojny głos lektora wydobywają z powieści, chciałoby się powiedzieć, to, co autor ukrył między wierszami.         

---

Tomasz Lirycki

http://szkolajutra.pl/katedra_w_barcelonie.php


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Sztuka Wojny ulubiona księga Napoleona

Autorem artykułu jest Adam Topor



Co najmniej od 1980 roku, Sztuka Wojny została przeniesiona daleko poza sfery militarne i wojskowe. Dużo tekstu autor poświęca jak toczyć rozgrywki bez właciwego angażowania się w walkę...
Przydatność książki poza sferami wojskowymi:

Co najmniej od 1980 roku, Sztuka Wojny została przeniesiona daleko poza sfery militarne i wojskowe. Dużo tekstu autor poświęca jak toczyć rozgrywki bez właściwego angażowania się w walkę. Znaczy to, iż - słynny cytat: "Nie trzeba wyciągać armaty by zabić komara" daje kolejne wskazówki np. jak przechytrzyć przeciwnika, żeby fizyczna walka nie była konieczna. Jako takie, znalazło to stosowanie jako przewodnik treningu dla wielu różnorakich wysiłków, które nie wymagają bezwzględnej walki.

Książka zyskała popularność w korporacyjnych firmach; była nowością wśród książek o biznesie zastosowujących nauki do "polityki pakietu firmowego" i korporacyjnej strategii. Wiele japońskich spółek wytypowało tę książkę jako lekturę obowiązkową dla ich kluczowych kierowników i władzy wykonawczej. Książka jest również popularna wśród zachodnich zarządów spółek i firm, zawierając inspiracje i rady jak odnosić sukces w konkurencyjnych biznesowych sytuacjach.

Ktoś również zinterpretował Sztukę Wojny jako swoiste metody w rozwijaniu społecznych strategii, takie jak społeczne relacje - związki, ucząc specyficznych zachowań w stosunkach międzyludzkich.

Ulubiona książka Napoleona:

Sztuka Wojny jest jedną z najstarszych książek o wojskowej strategii na świecie. To jest też sławna nauka o strategii i ma ogromny wpływ na wojskowe projekty i rozwój taktyki biznesu. Po raz pierwszy przetłumaczono traktat na język europejski w 1782 przez francuskiego jezuitę Jean Joseph Marie Amiot i prawdopodobnie korzystał z tej wiedzy sam Napoleon. Nawet planowanie Operacji Pustynna Burza podobno opierało sie o tą pracę.

Sztuka Wojny również została zastosowana, z wielkim powodzeniem, w biznesie i kierowniczych strategiach.

W kwietniu 1972 roku, archeolodzy odkryli grobowiec w Linyi - Prowincja Shandong, zawierające kilka fragmentów ważnych zwojów zakopanych podczas Dynastii Han. Między zwojami był rękopis Sun Bin Bing Fa i rękopis Sztuki Wojny Sun Tzu.

Pierwotnie praca została zatytuowana Sunzi (spotkamy też SunTzu). Dużo później, jak ich autor stał się mniej powszechny praca stała zatytuowana jako Sunzi bingfa (Sun tzu ping fa) które to można przetłumaczyć jako Zasady (Prawa) korzystania z potęgi nauczyciela (mistrza) Sun.

Zanim wersja zwoju bambusowego została odkryta przez archeologów w kwietniu 1972, przytaczana wersja Sztuki Wojny była Adnotacją Strategii Sun Tzu przez Cao Cao, założyciela Królestwa Cao Wei.

Po tym jak został wymyślony ruchomy druk, Sztuka Wojny (z adnotacjami Cao Cao) została opublikowana jako wojskowa książka o militarnym tekście, znana jako Siedem Wojskowych Klasyk z sześcioma innymi książkami o strategii. Książka wymieniała Dziesięć Szkół Sztuki Wojny i została opublikowana przed 1161 rokiem.

Ojczysty język Chińczyków stał się coraz bardziej popularny pod koniec 1920 roku. Wypisy w języku Chińskim zaczęły ukazywać się coraz częściej. Trochę tych prac zostało przetłumaczonych na inne języki, także na Japoński.

The Department of the Army w Stanach Zjednoczonych, poprzez dowództwo i Główny Sztab Uczelni, zarządził wszystkim jednostkom, trzymać tę książkę w księgozbiorach biblioteki, oraz w głównej kwaterze dla edukacji personelu w sztuce wojny.

Sztuka wojny szczególnie jest wymieniana z nazwy jako wzór prac, dla każdej indywidualnej jednostki i oficerów, urzędników, służb wewnętrznych ect. by można było przygotowywać krótkie prezentacje dla innych oficerów, urzędników itp. w procesie doskonalenia i edukacji.

---

Czy kultura chińska jest dla Ciebie równie inspirująca? ShuDian the China Ebooks Library


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Murakami Haruki – książki charakterystyczne

Autorem artykułu jest Sabina Stodolak



Kiedy Murakami Harui po raz pierwszy pojawił się w Polsce za sprawą nieistniejącego już wydawnictwa Wilga, nie odniósł zbyt oszałamiającego sukcesu. Jego książki kupowali najczęściej fanatycy literatury japońskiej, zwłaszcza że wydawane były one w jednej serii z powieściami Abe Kobo i Tanzaniki Juichiro. Sprawa odmieniła się kilka lat później za sprawą wydawnictwa Muza, które postanowiło wznowić opublikowane przez Wilgę tomy, oraz zapełnić lukę pozostałymi książkami Murakami'ego.
Zmasowana akcja reklamowa, tym razem podziałała i podobnie jak w USA, stał się Murakami jednym z poczytniejszych pisarzy.
Artykułów na temat życia i twórczości autora jest całe mnóstwo w Internecie, odpuścimy więc sobie dyskusje na tematy biograficzne. Dla zwykłego czytelnika, który lubi sposób w jaki wypowiada się Murakami ustami swoich bohaterów czyniąc świat magicznym i zaskakującym, książki Murakami'ego mają kilka charakterystycznych elementów, które występują zawsze, lub prawie zawsze, a są nierozerwalnie związane z jego biografią. Pierwszym rzucającym się w oczy elementem, jest whisky. W każdej powieści, przynajmniej raz pojawia się whisky. Nie jest to jednak zwyczajny, wymieniony jako gatunek alkohol. Prawie zawsze jest to Cutty Sark, rzadziej inna, ale równie dobra whisky. Na jej opis, poświęca autor zawsze choć kilka linijek. Mało jednak czytelników wie, że zamiłowanie bohaterów do tego trunku i lokali o jazzowej proweniencji wiąże się z prowadzonym przez Murakami'ego w latach 1974-1981 barem jazzowym w Tokio. Inna ciekawą sprawą są uszy. Możemy nei wiedzieć jak ma na imię kobieta pojawiająca się w książce, czym się zajmuje i jakie kwiaty lubi, ale zawsze mamy dostarczony przez autora pełny opis jej uszu. Czyżby uszy stanowiły dla Murakami'ego rodzaj fetyszu? Informacji na ten temat nie znajdujemy w biografii, ale coś musi być na rzeczy. Podobnież ma się sprawa z kotami, które nie są już elementem każdej książki,ale pojawiają się wystarczająco często by łącząc ich obecność z nazwą prowadzonego przez autora pubu – Peter Cat – odnieść wrażenie, że koty również są niezmiernie dla Murakami'ego istotne. Szukanie innych elementów łączących książki Murakami'ego, pozostawię kolejnym fanom jego twórczości.

---

nianiaogg(at)pino.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Ben Mezrich, Miliarderzy z przypadku (recenzja)

Autorem artykułu jest Darek M.


Na ekrany kin trafił  film Davida Finchera „The Social Network”. Reżyser znany m. in. z „Podziemnego kręgu” postanowił tym razem zekranizować książkę Bena Mezricha „Miliarderzy z przypadku”. To opowieść o najbardziej spektakularnym sukcesie  ostatnich lat – powstaniu Facebooka
W 2004 roku dwaj studenci Harvardu zastanawiali się, co zrobić, aby poprawić swoją, dość mizerną pozycję w studenckim środowisku. Eduardo Saverin starał się o przyjęcie do jednego z prestiżowych bractw. Nieprzystosowany społecznie odludek Mark Zuckerberg uruchomił dość kontrowersyjny portal, za co o mało nie wyleciał ze studiów. Spotkali się przypadkiem na jednej z imprez, organizowanej przez uniwersytecką organizację żydowską. Jeden miał idee i informatyczny talent, drugi – niezły apitalik, zgromadzony dzięki trafnym inwestycjom na giełdzie. Szybko znaleźli wspólny język. 4 lutego 2004 roku w zapuszczonym pokoju, zajmowanym przez Marka w akademiku uruchomili studencki serwis Thefacebook. Błyskawiczna popularność, jaką zaczął cieszyć się portal, przerosła ich oczekiwania.  A gdy spotkali Seana Parkera – guru amerykańskich hackerów, twórcę legendarnego Napstera – rozpoczęła się ich błyskawiczna wędrówka do wielkiego biznesu, wielkich pieniędzy i końca przyjaźni…
Książka  Bena Mezricha (wyd. W.A.B.) to fabularyzowany dokument, szczegółowy i w miarę obiektywny zapis wydarzeń, które doprowadziły do powstania największego obecnie portalu społecznościowego. W miarę obiektywny, bo autorowi – mimo licznych prób – nie udało się namówić do rozmowy Marka Zuckerberga, naczelnego architekta i faktycznego właściciela Facebooka.
Historię poznajemy więc głównie od strony jego dawnego przyjaciela i wspólnika Eduardo Saverina, który o prawo do uznania swojego wkładu w stworzenie Facebooka musiał walczyć w sądzie. Mimo to książka zachowuje reporterski obiektywizm, nie znajdziemy tu ataku ani ostrej krytyki pod adresem Zuckerberga. Ben Mezrich stara się nam pokazać jak najbardziej realną i prawdziwą historię, nie oceniając jej bohaterów ani motywów ich postępowania. Skupia się na samej, arcyciekawej zresztą historii – dwóch niepozornych dwudziestokilkulatków wpada na pozornie banalny pomysł i tworzy serwis, który w ciągu zaledwie 3 lat uczyni z nich miliarderów. To zapewne jeden z powodów sprawiających, że „Miliarderzy z przypadku” to książka niesamowicie wciągająca, przy której traci się rachubę czasu, a kolejne rozdziały czyta z coraz większymi emocjami. Ułatwia to dobry, reporterski styl Mezricha, pozornie prosty i beznamiętny, nie przeładowany informatyczną czy ekonomiczną terminologią.
Ale opowieść o Facebooku ma też drugie dno – pokazuje nam, jak silne są podziały w pozornie demokratycznym amerykańskim społeczeństwie, jak wielkie znaczenie mają rodzinne koneksje. To one tak naprawdę już w momencie rozpoczęcia studiów decydują, kto będzie na szczycie, a kto na starcie skazany jest na los outsidera.
Mark i Ben – typowi uczelniani nieudacznicy – nie mają szans na dostanie się do najbardziej prestiżowych bractw, a co za tym idzie na zajęcie w przyszłości szczytu drabiny społecznej. Niespecjalnie popularni, mało atrakcyjni, niezbyt zamożni. Ich przeciwieństwem są bracia Tyler i Cameron Winklevoss, przystojni mistrzowie wioślarstwa, pochodzący z bogatej i wpływowej rodziny, gwiazdy Harvardu. Zaszczycą Marka propozycją współpracy dopiero w momencie, gdy zacznie być o nim głośno na uczelni. Natomiast, gdy okaże się, że zamiast nad ich stroną pracował nad własnym projektem ,oburzeni zagrożą mu sądem, oskarżając o kradzież pomysłu. Nie będą w stanie zrozumieć, jak ktoś tak nijaki jak Mark Zuckerberg był w stanie zrezygnować z ich oferty. Według obowiązujących na Harvardzie nieformalnych zasad powinni być dla niego bohaterami z wymarzonego, lepszego świata.
Kto wyszedł zwycięski z tej konfrontacji? To już pozostawiamy ocenie czytelników. Poprzestaniemy jedynie na podaniu paru powszechnie znanych faktów.
W 2008 roku na olimpiadzie w Pekinie bracia Tyler i Cameron Winklevoss zajęli 6. miejsce w wyścigach wioślarskich dwójek bez sternika. To jak do tej pory ich największe sportowe osiągnięcie. Obaj mają dziś 29 lat. Po wieloletnim procesie z Zuckerbergiem otrzymali tytułem odszkodowania 65 milionów dolarów.
Mark Zuckerberg ma dziś 26 lat. Jest najmłodszym miliardrem na świecie, jego majątek jest szacowany na 6,9 mld dolarów. Eduardo Saverin jest jego rówieśnikiem. Jest właścicielem 5 procent akcji Facebooka, których wartość szacuje się na 1,3 mld dolarów.
Dariusz Materek
Patronat nad polskim wydaniem „Miliarderów z przypadku” objął Salon Kulturalny.
---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Trzepot skrzydeł Katarzyny Grocholi

Autorem artykułu jest amiqa



"Trzepot skrzydeł" to jedna z najlepszych książek Katarzyny Grocholi. Jest inna niż wszystkie jej powieści. Jak bardzo inna? Główna bohaterka jest jedną z nas. Na pozór wszystko wydaje się różowe. Jednak duszę Hanki przepełnia ból. Dlaczego?

Katarzyna Grochola jest autorką wielu powieści i opowiadań, m. in. „Trzepot skrzydeł”, „Zielone drzwi”, „Osobowość ćmy”, „Podanie o miłość”, „Kryształowy anioł”. Jednak książka „Trzepot skrzydeł' wydaje się trochę inna niż wszystkie. Napisana jest w formie listu do bliżej nieokreślonej osoby. Bohaterką powieści jest Hanka, młoda kobieta, bardzo zakochana w swoim mężu. Trudno nie identyfikować się z Hanką, bo powieść napisana jest bardzo prawdziwie. „Trzepot skrzydeł” dotyka bardzo głębokich uczuć każdej kobiety. A więc Hanka kocha swojego męża. Jej życie wydaje się właściwie idealne. No właśnie, tylko to „właściwie”... Za ścianami mieszkania rozgrywa się dramat. Mąż Hanki znęca się nad nią fizycznie i psychicznie. „Trzepot skrzydeł” przenosi nas w świat skomplikowanych relacji między małżonkami. Hanka nie potrafi wyzwolić się od tej miłości, nie potrafi uciec, trzepocze tylko skrzydłami... ale nie potrafi poderwać się do lotu. Sytuacja głównej bohaterki powieści Katarzyny Grocholi jest podobna do setek innych kobiet w Polsce i milionów na całym świecie. „Trzepot skrzydeł” mówi o sprawach bardzo ważnych. Hanka na każdym kroku jest upokarzana przez swojego męża. Zaczyna powoli tracić siebie, zapadać się, gasnąć. W końcu jednak wydarza się jeszcze większa tragedia. Nie chcę jednak zdradzać, co to takiego. W każdym razie doprowadza to do tego, że bohaterka książki Katarzyny Grocholi przełamuje się i odchodzi od męża. Czy na zawsze? O tym musisz przekonać się sama...

Trzepot skrzydeł” ma klimat podobny do wielu innych powieści Katarzyny Grocholi, np. „Kryształowy anioł”, czy „Przegryźć dżdżownicę”. Urzekająca w tych książkach jest prostota i niezwykła dosadność języka. Sprawia ona, że książki wydają się wręcz magiczne. Grochola wydaje się przenikać postać Hanki do głębi... Poza tym czyta się tę książkę bardzo lekko. Nie ma tu nadęcia czy patosu. Sama jestem zakochana w twórczości Katarzyny Grocholi. „Trzepot skrzydeł” czytałam kilka razy i zawsze będę powracać do tej książki.  

---

zarabianie przez internet

serwis dla kobiet

 

 


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

O Pantoflu, Dewilskim i fantastyce

Autorem artykułu jest Anna Chreptowicz


Jest taki pisarz, który zasłynął wśród sobie współczesnych pewnym zbiorem opowiadań. Promienie sławy oświetliły go na moment, a potem zgasły bezpowrotnie.
Sukcesu nie udało się powtórzyć, późniejsza twórczość doprowadziła go do pisarskiej śmierci. Jednak ten jeden mały zbiorek wywołał burzę i myślę, że choćby z tego względu, Ludwik Sztyrmer wart jest przypomnienia.
Sztyrmer to bardzo dziwny pisarz. Kumulowały się w nim same sprzeczności, co przekładało się również na jego twórczość. Zajmował się zgłębianiem charakterów, analizą ludzkiej psychiki – a pierwszym i ulubionym „obiektem” tych zabiegów, był on sam. W literackim świecie autora, fikcja przeplata się z faktami z życia. Dla tych, którzy bliżej zaznajomią się z biografią pisarza, oczywistym będzie, iż postaci Wincentego W., czy Karola to alter ego Sztyrmera, to klucze do jego psychiki.
„Pantofel i jeszcze do tego nieboszczyk?” można by zapytać za Jerzym Andrzejewskim. Osobliwy tytuł budził zmieszanie, śmiech, ale i ciekawość, której zaspokojenie było możliwe wyłącznie dzięki lekturze. Tym sposobem autor wabił czytelnika do swojego świata, prowadził z nim swoistą grę, w której obnażał swoją osobowość przed każdym, kto potrafił wyczytać to na kartach powieści.
Tytułowy Pantofel, czyli Wincenty W., jest życiowym nieudacznikiem. Pseudonim dokładnie oddaje mankamenty charakteru bohatera. Jest to osobnik niezwykle wrażliwy, zamknięty w sobie i nieporadny. U schyłku życia postanawia napisać autobiografię, aby móc przeanalizować wszystkie czynniki, które miały wpływ na ukształtowanie jego charakteru. Pragnienie Wincentego, to tak naprawdę pragnienie samego Sztyrmera – cofnięcie się do najgłębszych pokładów pamięci, opis i analiza wszystkiego, co miało wpływ na kształt własnego „ja”. Tak więc narodziny w atmosferze dojmującego smutku, mizerne i słabe ciałko, w którym „mocna dusza nie mogła zapuścić korzeni”, następnie melancholijne i samotne lata szkolne, w czasie których miano Pantofla przypięto Wincentemu, niczym metkę, już na stałe. Safandulstwo, nieudane przygody miłosne i permanentne skazanie na niepowodzenie – to historia życia głównego bohatera przedstawiona w telegraficznym skrócie. Perypetie wywołujące śmiech, niekiedy smutek, współczucie i politowanie, w których mimowolnie uczestniczy Pantofel, wzbudzają uczucie sympatii do tego dobrodusznego nieudacznika. Sztyrmer bardzo krytycznie i bezlitośnie obchodzi się ze swoim alter ego, nazywając go nierzadko „fragmentem duszy, czy niepełnym charakterem”. Surowość wobec bohatera, to również surowość względem samego siebie. Dogłębna wiwisekcja własnej osobowości nie przynosi autorowi zadowalających efektów. Sztyrmer zdaje sobie sprawę, iż podobnie jak jego bohaterowie, prowadzi życie na granicy dwóch światów: realnego i fikcyjnego. Jest twardo stąpającym po ziemi generałem, ale także lekkoduchem piszącym książki o wariatach. Prowadzi nieustanną wewnętrzną walkę, w której dwa pierwiastki – realny i artystyczny dążą do osiągnięcia dominacji. To zmaganie się z dualizmem własnej duszy przekłada się na rozdwojenie osobowościowe bohaterów opowiadań. Sztyrmer kreuje swoistą galerię szaleńców, w której jednostki zmagają się z podwójnością wewnętrznego świata, z podwojonym „ja”. Kreacje te, jak na ówczesne czasy, stanowią znakomity przykład oczytania w dziedzinie psychologii. Ludwik Sztyrmer podchodził do kwestii analizy niezwykle profesjonalnie. Dlatego też zyskał miano „meteora polskiej powieści psychologicznej”, o czym dzisiaj, niestety, mało kto pamięta.
 
Powieści nieboszczyka Pantofla to nie tylko książka psychologiczna. To również przykład błyskotliwej parodii romantycznej fantastyki. I tu poruszam kwestię kolejnej sprzeczności w twórczości Sztyrmera. Współcześni mu krytycy okrzyknęli go mianem polskiego Hoffmana. Odebrali niektóre opowiadania, jako ukłon w stronę niemieckiego autora. Doszukali się w nich licznych nawiązań, podobieństw i cytatów. Owszem, wszystkie te cechy można odnaleźć na kartach powieści, jednak tylko wprawny czytelnik dopatrzy się w nich cech parodystycznych. Sztyrmer sięga po narzędzia romantycznej fantastyki i frenezji tylko w jednym celu – aby je ośmieszyć i skrytykować. Robi to jednak zbyt nieczytelnie. Opowiadania zostały odebrane dosłownie i tym sposobem z przeciwnika „powieści szalonych” stał się ich autorem.
Opowiadania takie, jak  Frenofagiusz i Frenolesty, czy Czarne oczy – to niezwykle ciekawe i pomysłowe utwory. I gdybyśmy nie znali dzisiaj pierwotnego zamysłu autora, można by je uznać za doskonałe przykłady klasycznej fantastyki polskiej. Czym wobec tego są, skoro nie fantastyką? Są doskonałym przykładem jej parodii. Bowiem owe przedziwne i niesamowite Frenolesty oraz ich przerażający władca – Frenofagiusz, to nic innego jak istoty powstałe w oparciu o naukową teorię frenologii Galla. Sztyrmer nie przestaje kontrolować swojej fantazji, oswaja ją poprzez związki ze sztywnym światem nauki. Udowadnia, iż nawet najbardziej niesamowite zjawiska, mają swoje racjonalne wytłumaczenie. Fantastyczne historie bohaterów opowiadania, to po prostu wymysł ich chorych umysłów, Frenolesty – to nic innego, jak metafora choroby psychicznej. Dlatego też akcja ma miejsce w szpitalu psychiatrycznym. Jest to przestroga dla wszystkich, którzy wstępują w głąb niebezpiecznego świata irracjonalizmu. Wizyta w tym świecie, ma bowiem tylko jedno zakończenie – obłęd. Frenofagiusz i Frenolesty to siedem szkiców, z których każdy opowiada o innym przypadku choroby psychicznej. Zarazem stanowią one siedem argumentów przeciw romantycznej frenezji. Sztyrmer nie stroni tu od zjadliwych komentarzy, od aluzji do pisarzy romantycznych i ich krytyki.
W Czarnych oczach autor posługuje się innym zabiegiem dyskredytacji fantastyki – religią. Główny bohater, Chryzanty Dewilski, zakochuje się w cudownych oczach z portretu pewnej kobiety. Cała historia zasadza się na jego nieudanych próbach pozbycia się halucynacji. Ostatecznie wybawienie odbywa się podczas snu, w przestrzeni metafizycznej, kiedy to rzekomo dusza oddziela się od ciała. Dewilski ignorował dogmaty, nie żył w zgodzie z prawem religii – był postacią ekscentryczną i dziwną, wierzącą w niesamowity świat wyobraźni i hołdującą irracjonalizmowi. Opatrzność doświadczyła go więc halucynacją, która nieomal wtrąciła bohatera w sidła obłędu. Fantastyka, to zguba dla duszy ludzkiej. Jedynym niematerialnym i niemożliwym do ogarnięcia przez umysł zjawiskiem, jest Opatrzność, w której człowiek winien pokładać nadzieję i ślepo ufać w Jej zarządzenia – tak zdaje się brzmieć główny przekaz opowiadania. Ważną kwestią jest również wiara autora w nieodwracalność wyroków boskich. Ludzie są marionetkami w rękach Boga i żadne działania nie zmienią z góry przewidzianego dla nich losu. Należy więc całkowicie oddać się wierze. W Czarnych oczach Sztyrmer daje się ponieść przez ton moralizatorstwa i filozofii chrześcijańskiej, jednak nie rezygnuje z głównego celu swojej twórczości – nieustannej krytyki szkodliwych powieści romantycznych.
Twórca Pantofla żył w czasach, w których irracjonalizm wiódł prym wśród przekonań i ideologii. Dlatego też jego osobista walka była z góry skazana na niepowodzenie. Jednakże powstało dzięki niej niezwykłe dzieło, które swoim nowatorstwem i oryginalnością dowodziło, iż jego autor jest osobą wybitną. I może nie udało mu się zasłynąć poprzez krytykę romantycznej frenezji, ale z pewnością zapisał się na kartach historii literatury jako badacz duszy ludzkiej. Meteor polskiej powieści psychologicznej – Ludwik Sztyrmer. Za to należy mu się pamięć.
Nie charakteryzowałam szczegółowo poszczególnych opowiadań ze zbioru, mając na celu zainteresowanie czytelników niniejszego artykułu osobą pisarza. W gąszczu współczesnej, jakże rozwiniętej prozy fantastycznej i psychologicznej, warto sięgnąć do ich źródeł, do twórców, którzy budowali fundamenty pod nowe gatunki, aby przekonać się jak wiele z tradycji mają w sobie dzisiejsze powieści.
---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Tadeusz Cegielski, Morderstwo w Alei Róż (recenzja)

Autorem artykułu jest Darek M.


Nakładem W.A.B. ukazał się kryminał „Morderstwo w Alei Róż”. Jego autor – prof. Tadeusz Cegielski – to Wielki Mistrz Honorowy Wielkiej Loży Narodowej Polskii. Innymi słowy – najprawdziwszy mason, debiutujący jako autor powieści kryminalnej.

Akcja „Morderstwa w Alei Róż” toczy się w 1954 roku w Warszawie. Ryszard Wirski, kapitan Milicji Obywatelskiej, przed wojną – oficer policji państwowej prowadzi śledztwo w sprawie tajemniczej śmierci działacza partyjnego Bogusława Szczapy. Dochodzenie odsłania kolejne tajemnice życia dygnitarza, konesera tanich kryminałów, miłośnika sztuki i narkomana. Rozwikłanie sprawy będzie tym trudniejsze, że rozpoczyna się właśnie poodwilżowa walka o wpływy pomiędzy milicją a UB, Wirskiemu przyjdzie się więc zmierzyć nie tylko z zagadką, ale też przeszkodami, które będzie mnożył major UB Mikołaj Kowadło, badający zbrodnię z ramienia „bezpieki”. Kapitan będzie mógł za to liczyć na wsparcie i uczucie dwóch pięknych kobiet…
Intryga kryminalna i perypetie sercowe kapitana Wirskiego rozgrywają się w wyjątkowo dokładnie opisanej scenerii Warszawy lat 50. ubiegłego wieku. Każdy szczegół scenerii, opisany przez Tadeusza Cegielskiego, jest zgodny z prawdą historyczną. Tytułowa Aleja Róż faktycznie była ulubionym miejscem zamieszkania wielu dostojników partyjnych, mieszkał tu m. in. długoletni premier PRL Józef Cyrankiewicz. Budową Pałacu Kultury i Nauki rzeczywiście zajmowali się wyłącznie robotnicy radzieccy, szesnastu z nich faktycznie zginęło podczas prac budowlanych. Tego typu historyczne szczegóły można wyliczać długo. Tadeusz Cegielski, profesor historii, tworzy za ich pomocą wyjątkowy klimat książki. 
Czytając „Morderstwo w Alei Róż” nie sposób uniknąć skojarzenia z ponadczasowym „Złym” Leopolda Tyrmanda. Te same czasy, ale i ta sama plastyczność w opisie Warszawy sprzed pół wieku. Kryminalna intryga, wątki romansowe i obyczajowe, temperament, energia, postacie „z historią” – Tadeusz Cegielski wyraźnie składa hołd Tyrmandowi. A przy okazji starej szkole pisarstwa, która nie kaleczyła języka nowomową. Czytając „Morderstwo w Alei Róż” ma się też rzadką dziś przyjemność obcowania z piękną, literacką polszczyzną, stylistyką równie elegancką jak maniery przedwojennego oficera policji Wirskiego.
Elegancka jest cała książka – w formie, treści, stylistyce. Wyjątkowo lubimy tego typu książki, w których czuć wyraźnie piętno erudycji i głębokiej wiedzy. Zwłaszcza jeśli jest to literatura popularna, którą przecież większość z nas uwielbia. Choć czasem – jak jeden z bohaterów „Morderstwa w Alei Róż” – nie chcemy się do tego przyznać…
Dariusz Materek
Patronat na wydaniem „Morderstwa w Alei Róż” objął Salon Kulturalny
---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl